środa, 20 lipca 2011

Olej kokosowy absolutnie nie do polecenia.

 Olejek Kokosowy Parachute


Przyznam, jestem fanką olejowania. Moje włosy kochają, ba!, ubóstwiają wszystkie oleje, i są mi bardzo wdzięczne za traktowanie nimi 2 razy w tygodniu. Używam przeróżnych - olej ze słodkich migdałów, olej awokado, olej jojoba, z pestek winogron, nawet popularną oliwę z oliwek. I oczywiście - olej kokosowy. Pierwsze opakowanie olejku kupiłam na stronie http://www.biochemiaurody.com/ , 50 ml za jakieś 10 zł. I byłam zachwycona. Nie, zachwycona to za mało - zakochana. Uwielbiam kokosy. Wielbię ich zapach, kłaniam się przed ich smakiem i tak dalej - kocham wszystko co z kokosem związane (jak i z czekoladą...). Olejek z BU karmił moje zmysły - dotyk, smak, węch... Do teraz leci mi ślina jak sobie o nim pomyślę ;) Niestety koniec opakowania zbiegł się z posuchą we wspólnych zamówieniach w BU, więc zdecydowałam się na inny - firmy Parachute.


Kupiłam od razu w większej flaszce zachęcona poprzednim z BU i jego działaniem na moje kręciołki. I niestety gorzko się rozczarowałam - dopiero po rozpuszczeniu czuć okropny, obrzydliwy wręcz zapach przysmażonych na oleju wiórek kokosowych.

Używam go tylko do masek i to w takiej ilości żeby smród się przypadkiem nie przebił... Posmarowałam nim ręce i po 5 minutach musiałam je szorować w łazience, bo zbierało mnie na mdłości od zapaszku :|

Myślałam że to fanaberia mojego nosa, ale dałam powąchać go koleżance i zareagowała dokładnie tak samo jak ja. Do tego tragiczne opakowanie, które trzeba wsadzać pod wrzątek, żeby wyleciało chociaż troszkę olejku :|

Nie wiem jaki geniusz wymyślił to opakowanie dla zastygającego olejku... O ile latem uzyskuje konsystencję półpłynną, o tyle zimą - kamień. Pomimo tego że działa tak jak olejek z BU nie jestem w stanie używać go w podobny sposób (tym z BU olejowałam włosy na noc, a przy smrodzie niestety spać nie będę), i nie wiem ile mi zajmie wykończenie go do masek...

Jak dotąd zużyłam połowę, czego skutki odczuwam i ja, i mój nos. Ja dość pozytywne - bo jednak robi to co powinien z włosami, mój nos - negatywne, jako że po każdym użyciu jeszcze przez długi czas czuję tę okropną woń.

Jeżeli macie wrażliwe nosy i poprawnie działający zmysł węchu - na widok tego olejku przejdźcie na drugą stronę ulicy ;)


Cena - ok. 40 zł/500 ml (dla mnie - wyrzucone w błoto)

5 komentarzy:

  1. Wystarczy dać na chwilę butelkę pod ciepłą wodę z kranu, od razu robi się olejowaty;) dla mnie ten olej pachnie wspaniale. I takie ma efekty:) jestem fanką amli, ale zdradzam ją czasem z tym olejem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten sposób na niego odkryłam ;) Rozpuściłam pod wrzątkiem i przelałam trochę do opakowania po masce do włosów. Teraz latem już z butelki się leje ;)

    Powąchaj BU-owski, zapach naprawdę nie do porównania :)

    Amli też używam, najczęściej w połączeniu z sypkimi maskami amla i jeszcze jakaś z helfów, też indyjska :) ale najlepiej na moje włosy robi ten ze słodkich - o nim będę kiedy indziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem wierna Amli i odkąd przestałam jej używać włosy wołają o pomstę do nieba :/
    Mam w zanadrzu jeszcze Vatikę, którą w końcu muszę wypróbować..

    OdpowiedzUsuń
  4. Olejki do włosów...ciekawa sprawa, zawsze myślałam, że tak mocno przetluszczają włosy, że nie ma po co ich używać. A jaki w takim razie byś poleciła?

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tych których używałam - kokosowy (ale nie ten ;)), ze słodkich migdałów (są w sklepach zielarskich itp.) i olej Amla (do kupienia w indyjskich sklepach). W necie też można kupić.

    Jak zmyjesz je szamponem to nie przetłuszczają włosów, a jeśli masz przetłuszczające się włosy to od ucha można nałożyć :) Ja albo dolewam je do gotowych masek (w miseczce daję 2-3 łyżki maski albo odżywki, i 2 łyżki oleju), albo prosto z ręki nakładam na włosy), trzymam na głowie ile się da (minimum godzina), potem myję normalnie głowę :) 2 x w tygodniu takie zabiegi i już po ok. miesiącu widać poprawę stanu włosów :)

    Od stycznia wprowadziłam oleje do pielęgnacji, moje włosy od tego czasu przeszły ściąganie koloru, farbowanie z 4 razy, prostowanie (niezbyt często, ale i tak...) - i są w naprawdę dobrym stanie :) Nawet ostatnio jak u fryzjerki byłam to pytała co robię że mi się tak ich stan poprawił :)

    Myję co 2 dni, nie dlatego że się przetłuszczają, ale dlatego że po dwóch dniach loki wyglądają niezbyt dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń