wtorek, 26 lipca 2011

Marion, MariColor, Regenerująca maska ożywiajaca kolor włosow farbowanych

Maska do włosów ożywia i rozświetla kolor włosów farbowanych. Chroni pigment przed szybkim utlenianiem. Odżywia i regeneruje włosy, chroni je przed szkodliwym wpływem promieniowania UV, nadaje im połysk. Zawiera prowitaminę B5, witaminę E oraz olejek z kiełków pszenicy (nawilżenie i odbudowa struktury włosa) oraz roślinne ekstrakty, przywracające połysk i nadające głębię koloru. Jedno opakowanie to 2 saszetki - na dwa razy przy włosach krótkich, na jedno użycie przy długich.
Występuje w wersjach:
- do włosów blond,
- do farbowanych na odcienie czerwieni (ekstrakt z hibiskusa i maku polnego)
- do farbowanych na brąz (wyciąg z henny i orzecha włoskiego).

 

Maskę w wersji do włosów brązowych kupiłam przypadkiem u siebie 'na wiosce', stwierdzając '2,90 zł? a co mi tam'. I okazało się, że to najbardziej trafiony zakup w ciągu ostatnich 2 miesięcy. Nie spodziewałam się cudów, a cuda się podziały na mojej głowie. Po pierwsze bardzo zaskoczył mnie jej kolor - bardzo, bardzo brązowy. No ale nic, wzruszyłam ramionami i zaczęłam ją nakładać. Z maską na głowie pomyślałam, że dobrze by było ją sprawdzić w necie - co oczywiście uczyniłam i zdębiałam - 'maska farbuje palce, skórę głowy, bla bla bla bla'. Przestraszona poleciałam do łazienki przed lustro, ale - nic z takich rzeczy nie miało miejsca, palce i paznokcie też były w porządku. Po wymaganych 15 minutach zmyłam ją z włosów, i zaczęłam układać jak zwykle. Kiedy wyschły, na głowie miałam wyżej wspomniany cud - farba która zaczęła się już wypłukiwać po prostu odżyła blaskiem i życiem. Włosy przyjemne w dotyku i sprężyste, kolor boski, BA! - nawet na odrostach było widać brązową poświatę. Od tego czasu użyłam jej już 3 razy, i jestem coraz bardziej zachwycona. Odrostów nie widać, więc włosy nie muszą być katowane co chwilę farbą (jestem paranoiczką odnośnie odrostów - już przy półcentymetrowych jestem skłonna nakładać farbę, dlatego zrezygnowałam z rozjaśnianych pasemek i z rudych kosmyków), no i pięknie się błyszczą (wcześniej taki efekt uzyskiwałam tylko nabłyszczaczem). Na moje włosy - pocieniowane, za ramiona, wracające do poprzedniej dużej gęstości po 7mio miesięcznym wypadaniu - zużywam dwie saszetki, więc przypuszczam że u osób z dłuższymi włosami będzie potrzeba więcej. Aczkolwiek przy pierwszym użyciu nałożyłam tylko jedną, i nic złego się nie stało :) Pachnie, a nie śmierdzi jak farby czy szamponetki, nie niszczy włosów, a pomimo tego nadaje im piękny kolor. Czego chcieć więcej? :) Maskę należy nakładać raz na tydzień.


Spełnia każdą z obietnic producenta :)



  Tak 'zachęcająco' wygląda w opakowaniu...


 I jeszcze bardziej zachęcająco na ręce ;)

Ważne jest to, że robi swoje!

3 komentarze:

  1. Z chęcią spróbuję! :) Heh, szukam teraz właśnie dobrych kosmetyków do włosów!:)
    Pozdrawiam!:)
    PS. Jeśli chcesz, zapraszam Cię do mnie na recenzje kosmetyków Academie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki efekt utrzymuje się prawie cały dzień. Oczywiście rano efekt jest bardziej zadowalający niż wieczorem, ale po kilku godzinach skóra nadal nie błyszczy ;)
    Krem na rok raczej nie starczy, prędzej taki żel, ale na kilka miesięcy na pewno.
    O bb cream ostatnio ciągle słyszę, ale nawet nie wiem, gdzie mogłabym dostać taki kosmetyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że gdzieś ją dorwę :)

    OdpowiedzUsuń