poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Oops I did it again

Muszę przestać wychodzić z domu, i prosto z pracy do niego wracać. Kompletny brak silnej woli i poczucie oszczędności (zagazowałam Niemca!)) na paliwie skumulowały się i po raz kolejny skierowały mnie do Douglasa. Ba, mało że do Douglasa, to dodatkowo nie mogłam przegapić szansy na zaoszczędzenie 15% w Sephorze (koniec końców i tak zawsze coś w niej kupuję). Dodatkowo Wonder z Oriflame jest już suchy więc tęskno mi za fajnym tuszem... Tym sposobem w moje spragnione łapki wpadł podkład z essence, kredka tej samej firmy i perełka zakupowa - tusz full action z Sephory! Po cichu przyznam że tak do końca nie znalazłam jeszcze swojego idealnego tuszu, a obietnice producenta co do wspomnianego Full Action Extreme Effect Mascara skusiłyby nawet świętą.... O ile dobrze pamiętam z tych obietnic (na stronie 'naszej' sephory jeszcze ich nie znalazłam) to spełnia ich aż 7! Pogrubia, przedłuża, rozdziela, podkręca, wzmacnia, ochrania i odżywia (gdyby jeszcze z rana mówił że kocha i robił dobrze, to zapewne można by było się pozbyć faceta ;)). Jak będzie - wyjdzie w praniu. Pierwsza próba już jutro, na razie same zdjęcia:


 Oj, lubię takie....
I mam fetysz na wszystko czarne co ma w nazwie ultra, intensive, itd, itp ;)  
Zazwyczaj to większa głębia spojrzenia.
Mam nadzieję że mnie nie zawiedzie jutro!

Sephora Full Action Extreme Effect Mascara - 55 zł
(po rabacie 46,75 zł)


 A to czarny odpowiednik białej kredki o której pisałam wcześniej ;) Na ręce w sklepie wydawał mi się grafitowy, zresztą w porównaniu z innymi zachomikowanymi przeze mnie kredkami dalej wygląda na grafit.
 Prawdziwy efekt widać na zdjęciu z lampą - w świetle fantastycznie lśni :)




Kredka Essence Metallic 5,99 zł

sobota, 9 kwietnia 2011

Karmelowa kuracja dla włosów

Od kilku tygodni się do niej przymierzałam, aż w końcu udało mi się skompletować wszystkie składniki :) Posiedziałam z nią na głowie 1,5 godziny, zmyłam do umywalki, po czym umyłam włosy pod prysznicem (bałam się tu zmywać, jako że nasz prysznic ma tendencje do zapychania) i wystylizowałam jak zawsze. Faktycznie włosy są przyjemniejsze w dotyku, i mają bardziej zdefiniowany skręt (widzę to nawet teraz, mając nałożony żel i czekając na ich wyschnięcie). Pachnie.... średnio, co jest zasługą melasy. Zabiłam trochę jej zapach dodając kilka kropli olejku eterycznego z pomarańczy.
 

Przepis:
6 łyżek miodu (najlepiej naturalnego)
6 łyżek oliwy z oliwek (w moim przypadku - oleju winogronowego)
2- 3 dojrzałe banany (ja użyłam przecieru Gerber bananowego dla dzieci, żeby nie przeciskać bananów przez sitko)

Mieszamy powyższe składniki po czym przeciskamy przez sitko lub pieluchę (oj, naprawdę nie chcecie mieć kawałków bananów we włosach... uwierzcie na słowo ;)). Jeśli użyjemy przecieru z bananów, nie trzeba przeciskać. Ja nie przeciskałam, więc od razu mieszałam wszystko razem w garnku :)


Do przeciśniętej mieszanki dodajemy:
6 łyżek wody
3 łyżki melasy
1 łyżka octu jabłkowego
100 ml mleka kokosowego pełnotłuszczowego (żadne light!)

W pogotowiu mąka kukurydziana (u mnie była konieczna).
 Można dodać swoje ulubione oleje - w moim przypadku pół łyżki jojoba, łyżka ze słodkich migdałów, pół łyżki awokado)

Mieszamy wszystko, a jeśli użyliśmy bananów to miksujemy blenderem do uzyskania w miarę gładkiej mikstury :) Dajemy na niewielki ogień i podgrzewamy. Dodajemy mąkę kukurydzianą dla zgęstnienia (to co mamy otrzymać musi być gęste, coś a la krówka! Mi weszły 4 łyżki.). Po zgęstnieniu dodałam wspomniany wyżek olejek pomarańczowy dla zapachu.

Zostawiamy do ostygnięcia, jak nie będzie nas już parzyć w palce to nakładamy na włosy dość grubą warstwę i zakładamy czepek. Czekamy godzinkę i możemy umyć włosy tak jak zwykle myjemy :)

Taką kurację fundujemy włosom raz na 4 miesiące. Słowo 'fundujemy' to słowo klucz, bo kuracja cenowo wychodzi jak dobre ciasto ;) Moim zdaniem spokojnie można podzielić składniki na pół - mi wyszedł ogromny gar z którym nie miałam co zrobić, więc na włosy nałożył sobie też mój facet ;)




Tak "apetycznie" wygląda maź w garnku:


Zdjęcia na włosach nie dam, bo musiałabym otagować jako 18+, gdyż wygląda to dość nieprzyjemnie ;) 


Błyszczą się i są ładnie zdefiniowane loczki, ale (zazwyczaj jest jakieś 'ale' ;)) - w dotyku mam wrażenie że są trochę suche, a przecież kuracja miała je nawilżyć... I trochę się napuszyły. Z tym że moje włosy nie przepadają za proteinami i lubią się po nich podsuszyć, a tutaj w końcu trochę ich było. Przy kolejnej kuracji zmniejszę ilość protein i powinno być dobrze, ale na to mam jeszcze 4 miesiące :)

Dzisiejsze zakupy

Jako że nudziło mi się rano w domu, a do Bonarki zaledwie 5 minut... No cóż ;) Wybrałam się na krótki rajd po sklepach. Chciałam kupić resztę składników do kuracji karmelowej dla włosów, a przy okazji zahaczyć o Douglasa, gdzie pojawiły się nowości z Essence. Rzecz jasna hasło kwiecień miesiącem oszczędzania i tym razem nie wypaliło, mimo iż kołotało mi się w uszach przez całą drogę do galerii. Niestety lakiery krzyczące do mnie mamo z szafy essence całkowicie zagłuszyły głos sumienia ;) Tym sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką trzech lakierów - pękającego czarnego, magnetycznej mieszanki złota z purpurą i brązem, i lśniącej mięty. Dorzuciłam też magnetyczną kredkę do oczu w kolorze białym, jako że poprzednia zakończyła swój żywot :) 


 Odcień 73 Replay
Cena 6,99 zł
 Odcień 03 Magic Wand
Cena 8,99 zł
( planuję dokupić do niego magnes, wychodzą wtedy kosmiczne wzorki)


 Cena 7,99 zł
Notabene bardzo korzystna, patrząc na ceny takich lakierów na allegro, bądź tych z Isa Dory

 

Całkiem przyjemna kredka za 5,99 
W przypadku sephory nawet zniżka nie pomogła, ta kredka wyszła dużo taniej niż sephorowska :)



piątek, 8 kwietnia 2011

Odżywkowo włosowo

Kupiłam dziś odżywkę Alterra z morelką - mój ostatni hit. Zastanawiałam się czy nie zdradzić jej z granatem, ale... Nie mam skłonności do zdrad ;) Odżywka jest świetna - odżywia i nabłyszcza moje loki, ma fantastycznie apetyczny zapach, jest niedroga (co ma znaczenie, bo w mojej włosowej pielęgnacji odżywki schodzą kilogramami...), bardzo gęsta (rozcieńczam ją wodą przed nałożeniem) i treściwa - patrząc na skład. Nie zawiera silikonów. Nakładam ją po myciu coco mask na ok. 10 - 15 minut. W tym czasie robię inne pożyteczno myjące rzeczy pod prysznicem (mycie reszty ciała, peeling, depilacja, pumeks... A dziś wymyłam cały brodzik cifem!). Zmywam ją z głową w dół, po czym wgniatam we włosy troszkę odżywki bez spłukiwania, balsam podkreślający loki Nivea Flexible Curls, i żel :)


Rossmann, Alterra, Glanz - Spülung Aprikose & Weizen (Odżywka nadająca połysk do włosów pozbawionych blasku i łamliwych `Morela i pszenica`)
Dostępna w Rosmannie, cena ok. 9 zł, ale pojawia się w promocji :)



A to moje włosy po jej zastosowaniu: