wtorek, 25 października 2011

Korund - peelingowy killer ;)

Przyznaję bez bicia - uwielbiam peelingi mechaniczne. Przy używaniu ich jakoś faktycznie czuję, że na twarzy coś się dzieje, bez wpatrywania się w lusterko powiększające w poszukiwaniu efektów - jak przy peelingach enzymatycznych ;) Kupiłam go z ciekawości - na zsk jest podpisany jako mikrodermabrazja, a co to oznacza? Mówi do mnie mamo ;) Nie mogłam się powstrzymać. Używam go co 2-3 dni, bardzo delikatnie, bo pierwsze użycie to był koszmar - potraktowałam twarz tak, jakbym używała zwykłego peelingu mechanicznego, a korund jest dużo mocniejszy, można porównać go do papieru ściernego. Więc lepiej sobie nawet nie wyobrażać, jak wyglądałam - cała w czerwonych plamkach, piekących, bolących, rozpalonych - brrr! Dlatego ostrzegam na samym początku - twarz masujemy delikatnie, po prostu dotykamy się po niej kolistymi ruchami :)

I nie polecam robienia peelingu korundem na świeżo po peelingu kwasem migdałowym, mikrodermabrazji, czy innych złuszczających zabiegach - dobrze jest trochę odczekać. U mnie wystarczy 5 dni, ale najlepiej jak każdy sprawdzi na sobie - w jednym miejscu na twarzy pomasować przez chwilę korundem, i jeżeli nie wyjdzie żadna niepożądana reakcja to po kilku godzinach można całą twarz peelingować :)


Jak przygotować korund?
Ano bardzo prosto ;) I przyjemnie. Ilość korundu w opakowaniu starczy na lata produkcji ;) Kupuję go na stronie zróbsobiekrem.pl .

Potrzebujemy:
5 ml korundu
30 ml mleczka do demakijażu
puste opakowanie po kremie
bagietki borokrzemowej

Na złożoną karteczkę wysypuję korund, i odmierzam w strzykawce 5 ml, które wsypuję do pustego opakowania po kremie.








Odmierzam 30 ml mleczka do demakijażu (zamiast niego można użyć dowolnego kremu, balsamu, kwasu hialuronowego, mleczka do ciała, żelu do twarzy, olejku) - czegoś, co nasza skóra lubi) i wyciskam do słoiczka.

 Mieszam z wsypanym wcześniej korundem bagietką borokrzemową i voila! Mamy gotowy najlepszy peeling na świecie :)



Radzę uprzedzić domowników, że w słoiczku nie mamy zwykłego kremu, żeby uniknąć sytuacji - czemu ten krem drapie? ;)

niedziela, 23 października 2011

Tonik 5% kwas migdałowy + kwas hialuronowy - home made :)

Dość dawno nie pisałam, ale niestety praca, praca, i praca raz jeszcze powodują, że najchętniej spędzam wolny czas leżąc w łóżku ;)

Chciałam opisać wam, w jaki sposób dbam o cerę - obecnie jest z nią coraz lepiej i (mimo niezbyt zdrowego trybu życia) wygląda tak, jak powinna wyglądać :)

Kilka miesięcy temu zaczęłam używać toniku z kwasem migdałowym, i obecnie jest to jedna z podwalin mojej pielęgnacji. Przemywam nim twarz co wieczór, ma przyjemny (jak dla mnie) zapach, a przede wszystkim - fantastyczne działanie. Nie zmywam go niczym, dopiero rano przemywam twarz żelem do mycia :)

Co robi dla skóry kwas migdałowy? Za stroną mazidla.com:
*zmniejszenie grubości warstwy rogowej i normalizacja keratynizacji - skóra uzyskuje gładkość i ładny, świetlisty koloryt;
*wzrost spoistości i zwartości głębszych warstw naskórka;
*zwiększenie grubości warstwy twórczej naskórka, wzmocnienie skóry;
*odbudowa i reaktywacja postarzałej skóry;
*wzrost nawilżenia naskórka, a w efekcie uelastycznienie go i ujędrnienie;
*regeneracja skóry z fotouszkodzeniami i przebarwieniami posłonecznymi - depigmentacja;
*regulacja poziomu łoju;
*własności antybiotykowe - likwidacja bakterii Staphylococcus aureus, Bacillus proteus, Escherichia coli i Aerobacter aerogenes oraz przeciwdziałanie niecystowemu trądzikowi zapalnemu.

A co robi tonik?
Działa delikatnie złuszczająco, nawilżająco oraz antybakteryjnie. Odpowiedni szczególnie dla cer trądzikowych i tłustych (zmniejsza i oczyszcza ujścia gruczołów łojowych, likwiduje wypryski) oraz dla cer suchych, zwiotczałych i zniszczonych nadmierną ekspozycją na słońce. Wspomaga likwidację przebarwień i śladów po trądziku, rozjaśnia i rozświetla cerę.
Zwiększa skuteczność działania innych preparatów kosmetycznych - skóra przygotowana kwasem lepiej absorbuje składniki aktywne zawarte w kolejnych nakładanych preparatach pielęgnacyjnych (np. retinoidy).

 Tłumacząc na prosty, chłopski rozum - złuszcza i pielęgnuje ;) Przy czym nie robi tego nachalnie (nie zaobserwowałam wzmożonego łuszczenia się skóry, bardzo widocznego i ciężkiego do zamaskowania), a delikatnie i niezauważalnie - efekty widać po ok. miesiącu systematycznego stosowania. Na mojej twarzy używanie toniku przez miesiąc daje podobny efekt jak jednorazowy zabieg peelingu kwasem migdałowym w gabinecie kosmetycznym :) Po dłuższym stosowaniu, efekty są jeszcze bardziej widoczne. Ja dodatkowo oprócz używania toniku, co 3 tygodnie robię domowy peeling migdałowy - ale o nim będzie osobny wpis ;) Zanim zrobimy peeling, należy używać toniku minimum 7 dni, żeby skóra przyzwyczaiła się do kwasu. Ja zalecam jednak używanie go przez 10 dni przed wykonaniem peelingu ;)

Robię go z przepisu na mazidłach. Do samodzielnego wykonania potrzebne są cztery składniki:
- woda destylowana (do kupienia na stacji benzynowej czy w markecie, cena za litr to ok. 4 zł)
- kwas migdałowy (z mazideł lub zsk)
- kwas hialuronowy
- soda oczyszczona

Do tego "osprzęt", czyli szklana zlewka, bagietka borokrzemowa, strzykawki lub łyżeczki miarowe (mam to i to, ale jakoś prościej mi używać strzykawek), i obowiązkowo papierki lakmusowe (przy toniku należy podnieść pH do ok. 4).

W praktyce wygląda to tak:

Strzykawką 10 ml odmierzam 15 ml wody destylowanej i wlewam do szklanej zlewki.





















Na złożoną karteczkę wysypuję niewielką ilość kwasu migdałowego i zsypuję do strzykawki 1,25 ml (najlepsza do miary jest tutaj strzykawka o pojemności 2 ml), po czym ze strzykawki przesypuję kwas do zlewki.



 








Jak widać, kryształki się nie rozpuszczają - dlatego podgrzewam miksturę w kąpieli wodnej (do miseczki wlewam zagotowaną wodę kranówę i wkładam do niej zlewkę - wtedy mieszam bagietką borokrzemową do momentu, w którym kryształki się rozpuszczą).



Następnie w strzykawce o pojemności 5 ml odmierzam 3,6 ml kwasu hialuronowego, i wlewam do szklanej zlewki. Mieszam wszystko i sprawdzam pH - oczywiście jest zbyt niskie ;)



Podnoszę pH dodając po trochę sody oczyszczonej (dostępnej w każdym sklepie spożywczym), dokładnie po trochę - bo jeżeli dodam za dużo, pH będzie za wysokie i tonik nie będzie dawał efektów (wtedy trzeba z powrotem je obniżyć kwasem mlekowym - którego w zasobach nie posiadam, więc wolę ostrożnie dodawać sody ;).














Każdorazowo po dodaniu sody wkładam do zlewki papierek i sprawdzam pH - w momencie w którym papierek robi się żółtawo-pomarańczowy (na skali na moim opakowaniu odpowiada to pH 4) produkcję uznaję za zakończoną, i przelewam tonik do szklanej butelki o pojemności 20 ml :) Trzymam go w lodówce, ma trwałość 2 tygodnie :)










A wy robicie w domu jakieś kosmetyki? :)